This is me ...
Przedstawię się opowiadając o jednym z wielu, pozornie nie różniącym się niczym od innych, całkiem zwyczajnym, może nawet nudnym sierpniowym dniu. Wstałem jak zwykle trochę nerwowo i w pośpiechu, żeby zdążyć przed pracą wmusić w półśpiące córki śniadanie i rozwieźć je - jedną do przedszkola, drugą do dziadków. Ceną osiągniętego od niedawna sukcesu w kwestii systematyczności spożywania tego najważniejszego posiłku są niestety małe, ale systematyczne spóźnienia do pracy. Pracuję u siebie więc nie mam tego "bodźca" w postaci szefa, który "pomógłby" mi szybciej uporać się z tą moją słabością. No ale mamy wakacje - pod apteką o godzinie 8:00 jakieś ogromne kolejki się nie tworzą, a do jesieni może już jakoś uda się to dopracować logistycznie. A propos braku kolejek o tej porze roku to też takie trochę frustrujące, bo niestety koszty się nie zmniejszają: czynsz, media, pensje dla pracowników, a niestety przypływ gotówki znacznie uszczuplony. Jeszcze bardziej odczuliśmy to od stycznia 2012, kiedy to zaczęła obowiązywać tzw. nowa ustawa refundacyjna, która to zapoczątkowała szeroko zakrojoną akcję stopniowego wykańczania małych prywatnych aptek. No ale przecież nikt tego przed nami nie ukrywał - wszystkie przeprowadzone analizy potwierdzały, że wiele punktów aptecznych i aptek tego nie przetrwa. Mieliśmy czas na podjęcie decyzji - wyjazd za granicę, zmiana zawodu. Pal sześć sześć lat studiów na "prestiżowej" krakowskiej uczelni medycznej (no jeszcze jedna szóstka i zrobi się naprawdę mrocznie). No ale nigdy nie brało się pod uwagę jakichś prognoz statystycznych, szło się do pracy i robiło swoje. Jednak po 1,5 roku zaistniała zmiana sytuacji w branży jest już na tyle wyraźna, że jakaś głębsza refleksja jest nieunikniona.
Jak działać w takich warunkach, żeby nadal wynosić satysfakcję z wykonywanego zawodu i przy okazji coś jeszcze na tym zarobić?
Apteka to przecież nie jakaś organizacja non profit, a zgodnie z literą prawa już od paru ładnych lat, bo począwszy od 1989 roku, prywatne przedsiębiorstwo. W jakiej innej prywatnej firmie państwo decyduje w jakich cenach powinien być sprzedawany produkt? I to jeszcze wszystko pod przykrywką troski o dobro pacjenta. W krajach anglojęzycznych jest na to odpowiednie określenie, które w luźnym tłumaczeniu oznacza:
Ekskrementy samca bydła, części jeleniowatych oraz innych parzystokopytnych
Dla tych czytelników, którzy nie są miłośnikami szarad lingwistycznych zamieszczam podpowiedź: BULLSHIT!
"Secret" został odkryty
Refleksje nad sensem ludzkiej oraz tej czysto zawodowej, farmaceutycznej egzystencji zawiodły mnie do całej serii poradników psychologicznych z serii: "Moc pozytywnego myślenia", czy "Sekret". Do tej pory bardzo sceptycznie podchodziłem do indywidualnych możliwości kreowania otaczającej mnie rzeczywistości, raczej skłaniając się do koncepcji brania tego co się przytrafia i narzekania jakie to wszystko jest nie fajne. A może faktycznie mała zmiana nastawienia jest w stanie wpłynąć na zmianę naszego życia? Pytanie to wybrzmiewało przez cały dzień w mojej głowie, a ja z trochę większą uwagą niż zwykle poświęciłem się realizacji zadań dnia codziennego. Okazało się, że pacjenci, którzy w tym dniu do mnie trafiali kierowali moją uwagę na moje różne ciekawe projekty, które rozpocząłem dawno temu i przerwałem ich realizację, nagle znalazłem zastosowanie dla aplikacji współpracujących z apteczną bazą danych, które powstały jako wynik mojej fascynacji programistycznej. A to czego najmniej się spodziewałem po tym na pozór zwyczajnym letnim dniu odkryłem w najmniej oczekiwanym miejscu.
S-P-A-M
Przeglądając jak co dzień skrzynkę mailową, także i otrzymanym wiadomościom poświęciłem trochę więcej uwagi, a zwłaszcza jednej z nich, która jeszcze dzień wcześniej na pewno wylądowała by od razu w folderze ze spamem. Wiadomość zatytułowana była:
"Sekret pracy w domu"
Codziennie jesteśmy z wszystkich stron zasypywani całą masą takich "rewelacyjnych" poradników, które mają zrewolucjonizować nasze życie i sprawić, że staniemy się piękni, bogaci i nieziemsko szczęśliwi. Konstrukcja maila była oparta dokładnie na tym samym schemacie co wszystkich innych, które mają pozbawić nas ciężko zarobionych pieniędzy w zamian za produkt, który nie jest nam do niczego potrzebny. No ale to słowo klucz: "SEKRET".
Żeby zmienić coś w naszym życiu musimy samodzielnie wykonać pierwszy krok
I tak też zrobiłem - zainwestowałem 150 zł w materiały, które tak właściwie nie bardzo wiedziałem jakiego rodzaju treść będą zawierały i czy w ogóle do czegoś mi się przydadzą. Jak na obecne możliwości techniczne związane z udostępnieniem plików elektronicznych okres oczekiwania był wyjątkowo długi. W pewnym momencie doszedłem już do wniosku, że po prostu w głupi sposób dałem się naciągnąć. Po dwóch tygodniach otrzymałem jednak link z udostępnionymi plikami. Zapoznałem się z ich treścią i tak właściwie nie bardzo wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć.
BLOGGER
Otrzymane materiały dotyczyły tworzenia, prowadzenia i komercjalizowania blogów. Zagłębiłem się w poszczególne zagadnienia, znalazłem kilka niedociągnięć, ale nie zraziło mnie to do pomysłu blogowania. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że odkryłem w nich kolejną bolesną prawdę:
Ogromna większość materiałów zamieszczonych w sieci to produkty skonstruowane tak właściwie tylko w celu generowania dochodów, pozbawione jakichkolwiek atrybutów merytorycznych, czy też autentycznego przekazu.
Pisanie w wolnych chwilach, w pracy, w domu, na ławce w parku - super, dzielenie się swoją wiedzą i pasją - super, ale zbudowanie społeczności, która będzie to chciała przeczytać, konkurowanie z brutalnymi zasadami dotyczącymi pozycjonowania wprowadzonymi przez wyszukiwarki - NIE SUPER. A poddać się panującemu trendowi i konstruować blogi ściśle trzymając się sztywnego schematu - słowa kluczowe, analizy Google Adsense, Adwords ... Jaką masę czasu na to trzeba poświęcić. Nasze "dzieło" tworzone w ten sposób w swojej końcowej fazie chyba nie bardzo spełni wiązane z nim oczekiwania. Trochę za dużo tych "chyba", za dużo trudności i za dużo pracy. Odkrycie "Sekretu" miało w łatwy, prosty i przyjemny sposób zagwarantować nam sukces, szczęście, satysfakcję (SSS) i pieniądze ($).
Google AdWords
Postanowiłem nie zrażać się i odpowiedzieć na otrzymany znak. Parę lat temu zarejestrowałem domenę intymnyproblem.pl, czekała bezczynnie na realizację szeroko zakrojonego projektu, a ja corocznie odprowadzałem za nią "haracz" w kwocie 123 zł. Może pomimo ogromnego rozczarowania branżą farmaceutyczną, przełamać się i jednak coś w tym temacie zadziałać? Według instrukcji zawartej w zakupionym "Sekrecie pracy w domu" odpalam więc stronę Google AdWords i przystępuję do realizacji projektu intymnyPROBLEM, ale w innej niż początkowo planowana konwencji. Rezultaty poszukiwań słów kluczowych wyjawię w kolejnych wpisach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz